sobota, 23 lutego 2019

Bananowe szaleństwo

Tak jak zapowiadałam wcześniej będzie i o kulinariach :). Właśnie teraz. 

Sprawy toczą się jednak inaczej niż planowałam - dlaczego mnie to nie dziwi? :)  - bo myślałam, że zacznę od opowiedzenia Ci, Świecie, o tym jak zaczęła się moja przygoda z kuchnią kreatywną
Przy czym termin ten  nie oznacza gotowania według pięciu przemian, ani biznesu o takiej nazwie :). Jest to jedynie określenie, którym się posługuję, by opisać co robię we własnej kuchni, a dlaczego... o tym będzie innym razem. 

Myślę zresztą, mój Świecie, że ty też taką kuchnię uprawiasz, prawda? :) 

Nie zacznę więc od początku. Zacznę od tej właśnie chwili. Minęła 16.00, słońce powoli chyli się ku zachodowi, za oknem jest jasno, ale dość...rześko, mimo, że tylko pół stopnia na minusie. Tymczasem w mojej kuchni też jest  jasno, ale o wiele, wiele cieplej, a co najważniejsze - pachnie! Pachnie cudownym, ciepłym, słodko-bananowym zapachem dochodzącym z mojego piekarniczka. A w nim, niczym w łonie matki, rośnie i pięknieje Chlebek Bananowy. 
Dobrze, przyznaję się. To już trzeci na przestrzeni tygodnia. I nie, nie zjadłam ich wszystkich sama. Taka nie jestem:), dzielę się. 

Świecie, przecież ten zapach w sobotnie popołudnie jest zapowiedzią szczęśliwego wieczora i udanego weekendu! 
Ciasto bananowe ma właściwości uszczęśliwiające; uzdrawia duszę, karmi zmysły, syci ciało, a w moim wydaniu jest nie tylko zdrowe, jest MEGA-zdrowe! 

Najbardziej lubię w tym przepisie to, że nie trzeba dodawać sody. Niby proszek do pieczenia i soda to prawie to samo, jednak dla mojego podniebienia to "prawie" stanowi dużą różnicę, bo sody moje ciało w wypiekach nie lubi i już. A proszek...może być. W tym cieście nawet mój detektor na języku nie wyczuwa go za bardzo.

A więc do dzieła, Świecie drogi, bo prosta to sprawa i szybka. Ani się obejrzysz i Twoja kuchnia zapachnie ciepłym, maślano-bananowym rajem. 

Przepis dostałam od mojej M, która dostała go od swojej M, a ta pozyskała go dzięki IG. Ponieważ i ja od niedawna zawitałam do instagramowego świata, skontaktowałam się z Olą Tatką, autorką tegoż przepisu i za jej zgodą, z bananową rozkoszą, go przytaczam.



                         
 Ja, z powodów, o których napiszę innym razem, podeszłam do tematu kreatywnie i
  • mąkę pszenną zamieniłam na owsianą - ze zmielonych płatków. Dziś nawet pomieszałam owsianą z gryczaną - zmieliłam niepaloną kaszę.
  • cukier zwykły zastąpiłam poprzednio kokosowym, dziś dałam trzcinowy, bo kokosowy "wyszedł".
  • w I wersji były namoczone wcześniej rodzynki, żurawina i orzechy włoskie - pycha. W wersji II rodzynki i czekolada 85% kakao - mmm, może być... Dzisiejsza wersja ma orzechy, rodzynki i...trochę suchego maku - póki co, stygnie :). 


 Smacznego, pysznego i rozkosznego życzę Ci, Świecie. Kocham Cię. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz