czwartek, 18 kwietnia 2019

Pełno we mnie szczęścia dzisiaj. Oczy wilgotnieją z wdzięczności.

Biorę głęboki, luźny wdech, przymykam powieki i ...puszczam. Żebra, ramiona, brzuch, przepona - wiedzą co mają robić, w ogóle nie muszę o tym myśleć. Czy to nie cud?
Moje palce, trochę szorstko-lepkie,pachną pomarańczą, którą przed chwilą obierałam. Wdycham ten zapach i serce biegnie na chwilę na południe, na jedną z ulubionych wysp. Jestem teraz w domu nad rzeką, siedzę przy stole, jest wieczór, a jednocześnie widzę słońce wysoko na błękitnym niebie, słyszę wiatr tańczący wśród liści drzewek pomarańczowych i czuję zapach morza zlewającego się na horyzoncie z niebem. Czy to nie cud?
Niecałe dwie godziny temu, patrzyłam przez okno od wschodniej strony na pełny księżyc przysłonięty mleczną mgiełką delikatnych chmur, gdy tymczasem na zachodnim niebie wciąż jeszcze trwał szafirowo-fioletowo-morelowy spektakl gasnącego dnia. Czy to nie cud?
 
Smaki, zapachy, dźwięki, obrazy, faktury...mogę ich doświadczać, bo dobry Bóg wyposażył moje ciało w zmysły. Czy to nie cud?




1 komentarz:

  1. Też tak często mam, zachwyt nad cudem i ciałem, światem i życiem !!!

    OdpowiedzUsuń