wtorek, 11 sierpnia 2020

Moje greckie smaki


💙💙💙
Kiedy Lola pisała post po prawie rocznej przerwie, wspominając moje ubiegłoroczne wakacje, zatęskniłam za Grecją, ale… wiem jak tu, na miejscu, zaspokoić częściowo taką tęsknotę.

Po prostu włączam grecką muzykę, mojego ulubionego Notisa Sfakianakisa, na przykład TO i szykuję jakiś grecki smakołyk.
Mam to szczęście, że nieopodal na targu swój kiosk otworzyli jakiś czas temu Ola i Panos, polsko-greckie małżeństwo, gdzie można kupić produkty z najprawdziwszej greckiej wsi. Panos, czyli Panagiotis regularnie jeździ do swojej ojczyzny skąd przywozi zioła, sery, oliwę, oliwki, słodycze, mydła oraz mnóstwo innych rzeczy, na widok których każdemu grekofilowi błyszczą oczy. 

Właśnie przed chwilą wróciłam z lokalnego ryneczku, z kolejną porcją pysznych oliwek i wiadomością, że Panos pojechał na wieś (grecką, rzecz jasna 😊) po kolejne przysmaki. Z niecierpliwością czekam na jego powrót, bo ma przywieźć sucharki. No wiem, nie brzmi to jakoś oszałamiająco, ale, ale…

Znasz może DAKOS? To przystawka popularna na Krecie, używa się w niej właśnie sucharków  (paximadia), najlepiej jeśli  z mąki jęczmiennej.  Jeśli zastawiałeś się co to za wielkie paki kawałków suchego chleba na półkach w greckich marketach, to właśnie dakosy😊.
W moich Kulinariach nie zamierzam podawać fachowych informacji dotyczących poszczególnych produktów, to wszystko można znaleźć w internetach. Bardziej chcę podzielić się z Tobą smakami, zapachami i radością uprawiania kreatywnej kuchni amatorskiej. Nieźle to nawet brzmi 😁.

Wróćmy do smaków Grecji.

Oto jak robię dakos. Sucharki – dla jednej osoby dwa lub trzy, w zależności od wielkości głodu – wkładamy na chwilę pod strumień zimnej wody. Nie żeby całkiem rozmokły, tylko lekko się zwilżyły.
 [A! Jeszcze jedna uwaga; czytałam, że jeśli nie ma się dostępu do oryginalnych sucharków, można wykorzystać suche kromki naszej rodzimej grahamki lub innego pieczywa. Nie próbowałam]
Układam je na talerzu, polewam odrobiną oliwy z oliwek. Następnie, dojrzałego pomidora (lub dwa) przecinam na pół i trę go na tarce przykładając płaską przeciętą stroną, aż zostanie mi w dłoni cienka skórka. Tarka umieszczona jest nad sitkiem, a sitko nad miseczką. Chodzi o to, żeby pulpa pomidorowa nie była zbyt mokra. Sok z utartego pomidora można wykorzystać później, gdyby dakosy okazały się zbyt suche, albo wypić, albo…co Ci wyobraźnia podpowie. Teraz na sucharki nakładamy utarte pomidory, na nie kruszymy prawdziwą fetę  lub mizithrę, posypujemy obficie suszonym oregano, a na wierzch sypiemy pokrojone lub całe oliwki, takie które najbardziej lubisz. Ja wszystko jeszcze odrobinę solę, czasem dodaję cienkie wiórki czerwonej cebuli (chociaż nie ma jej w oryginalnym przepisie).  Na koniec jeszcze raz polewamy wszystko cienkim strumyczkiem pysznej greckiej oliwy z oliwek. I rozkosz gotowa! 


Do tego, można wypić szklaneczkę chłodnej retsiny. Jeśli ktoś lubi, ponieważ jest to białe wino z bardzo charakterystycznym posmakiem żywicy sosny alpejskiej, której używa się przy wytwarzaniu tego trunku. Ja kocham, ale wiem, że nie każdemu to wino smakuje. 

Kolejny smak, który nieodłącznie kojarzy mi się z latem, Grecją ( i z miłością, ale to już opowieść na inny czas) to dojrzały arbuz zagryzany świeżą fetą… Mmmm, pomyśl tylko; soczysty arbuz, wygrzany w greckim słońcu, nakarmiony grecką ziemią, czerwony, słodki i tak kruchy, że niemal rozpada się w palcach, teraz chłodny po wyjęciu z lodówki, a do tego kawałki słonawej, białej fety, przywiezionej prosto z gór, z cypryjskiej wsi. Błogość dla oczu i kubków smakowych.  Wszelkie walory tej przekąski podnosi kilka słodkich, niecierpliwych pocałunków. 


Nie będę pisała o słynnej greckiej sałatce (choriatiki salata, czyli sałatka wiejska), bo zna ją każdy, prawda? Grubo krojone pomidor, ogórek, cebula, oliwki, feta, sól, oregano, oliwa. Do tego świeży chleb, najchętniej też rwany palcami i służący do wyczyszczenia talerza z wszystkich smakowitych oliwnych resztek. Koniec.

Nieczęsto jadam mięso, prawie wcale. Można powiedzieć, że jestem wegetarianką sporadycznie zbaczającą z tej drogi. Takie odstępstwa zdarzają się wtedy, kiedy moje ciało o nie prosi. Słucham go wtedy i zjadam to, na co ciało ma ochotę.  Ochota pojawia się niezmiennie w Grecji na widok…pita gyros. O rety, to jest takie pyszne!!! Skrawki opieczonego mięska, kawałki pomidorów, cebula, domowe frytki, sos tzatziki otoczone pyszną pitą czyli pszennym cienkim plackiem, a wszystko to zawinięte w rożek z impregnowanego papieru i serwetki, żeby nie ciekło po palcach. Jedzony tuż na brzegu skrzyżowania, niemal wprost na ulicy w towarzystwie najlepszej siostry na świecie – bezcenne wspomnienie. Tak, grecka pita gyros przywodzi mi na myśl wiele cudownie przeżytych chwil. 

W Grecji nie odmówię sobie także owoców morza, z których najbardziej lubię proste calamari fritti, czyli chrupiące, usmażone krążki panierowanych kalmarów podane z cząstką cytryny i tzatziki. Obowiązkowy posiłek na greckich wakacjach.
Porcja jest o wiele większa, tylko nie zdążyłam zrobić jej fot. :)
Rozmarzyłam się i piszę o potrawach, które jadam tylko tam. Wyskakują w moim umyśle jedna po drugiej, wołając, a ja?, a mnie pamiętasz?. Tak, pamiętam, każdy smak, zapach, strukturę i wygląd.
No dobrze, ale co jadam jeszcze tutaj, w domu?

Często robię tzatziki, grecki sos- dip na bazie świeżych ogórków i jogurtu. Jest pyszny, szczególnie latem. Można znaleźć wiele przepisów na ten dip. Moim zdaniem, ważne jest, aby dobrze odsączyć ogórki po starciu na tarce, dodać prawdziwą oliwę z oliwek i nie przesadzać z udziwnianiem przepisu. Osobiście nigdy w Grecji nie spotkałam się z koperkiem w tym sosie, ale co kucharz to obyczaj. 

Skręćmy jeszcze na moment w słodką uliczkę.
Pamiętam jak wiele lat temu, będąc pierwszy raz na Krecie, podczas zwiedzania wyspy zawędrowałam do malutkiej wioseczki w górach, dziś nie pamiętam już jej nazwy, a tam do malutkiej tawerny, gdzie zamówiłam, zjadłam i pokochałam panierowaną, smażoną fetę (a może to był inny ser saganaki?)  polaną miodem i posypaną sezamem. O Panaia mou! To był smak! Słone, słodkie, chrupiące, lepkie, ciepłe, o mateczko! Cudo!
Fantastycznie smakują także grillowane plastry sera halloumi i je też można pomiodzić.  Tego sera używam dość często (można go bez trudu kupić), opiekając jego plastry suchej patelni i dodając do różnych sałat. Bardzo polecam!  
A jeśli chodzi o miód grecki, to jest temat na niemal osobny wpis. Kto raz spróbował, zapamięta jego smak na zawsze. Mowa oczywiście o prawdziwym greckim miodzie, kupionym u gospodarza, nie z półki z suwenirami dla turystów. Warto się podowiadywać, popytać podczas zwiedzania, a dobrzy ludzie na pewno wskażą drogę do dobrego miodu😊

Miodem polewa się także zimny grecki jogurt i posypuje to wszystko orzechami… spróbuj koniecznie. Im „twardszy” w konsystencji jogurt tym lepszy. 

Nie piszę o wystawnych, obfitych obiadach, bo kto na wakacjach ma czas na takie biesiady, skoro trzeba przecież zwiedzać, pływać w morzu, wygrzewać się na plaży, tańczyć zorbę, a potem zwiedzać, pływać w morzu, wygrzewać się na plaży i znów tańczyć. Albo całować się do utraty tchu z kimś pięknym i kochanym.  

I całkiem na koniec, jak mogłabym nie wspomnieć o podstawowym napoju letnim, który jest od samego rana w dłoni każdego Greka. Bez mleka, z mlekiem, bez cukru, z cukrem, oraz w kombinacjach tych dwóch dodatków. I jeszcze obowiązkowo kostki lodu. Już wiesz? Tak, to oczywiście najlepsza na świecie mrożona kawa frappe. Wymaga specjalnego mikserka, który robi tę pyszną pianę. Albo szejkera czy innego mieszacza. Przywiozłam sobie z kiedyś z Grecji taki mały specjalny mikserek do frappe i od tego czasu żadne lato mi nie straszne. 
Jeśli chcesz skosztować dobrej greckiej frappe, a przypadkiem mieszkasz w Rzeszowie, to zajrzyj na lokalny targ, znajdź kiosk "Z greckiej wsi" i zapytaj o ten napitek sympatycznego Greka...😊
💙💙💙

I to było na dzisiaj na tyle. Niech czas do naszego następnego spotkania będzie dla Ciebie dobry i przyjazny, a ja tymczasem idę coś zjeść 😉



3 komentarze: